Tytuł: Wspomnienia - Ludwig von Mises
Autor: Ludwig von Mises
Kategoria: Inne
Oryginalny tytuł: Erinnerungen
Tłumaczenie: Stefan Sękowski
ISBN: 83-89812-31-2
Strony: 220
Okładka: twarda
Wstęp
Przełom dziewiętnastego i dwudziestego wieku przyniósł falę krytyki istniejących wówczas stosunków społeczno-gospodarczych i ich wolnorynkowego uzasadnienia. Towarzyszył jej rozwój nowych teorii politycznych, odchodzących od założeń państwa „nocnego stróża" i haseł absolutnej wolności. Opowiadały się one za interwencjonizmem i głosiły potrzebę równości społecznej, która wymaga realizacji nawet za cenę uszczerbku dla wolności, a osiągana jest przy pomocy korygujących działań państwa. Pomoc dla biedniejszych warstw społecznych uznano za jedną z podstawowych funkcji państwa.
Znamienne, że rozbudowane koncepcje interwencjonistyczne powstały w Niemczech pod koniec XIX wieku. Podejmując konkurencję polityczną z Wielką Brytanią, Niemcy potrzebowały powiększyć wpływ państwa na gospodarkę. Dlatego właśnie tam najwcześniej odrzucono zasady ekonomii tradycyjnej i uwielbiano wytwórczy charakter działalności państwa. Niestety, tą samą drogą podążył momentalnie cały gospodarczy świat. Uzasadnienie dla konieczności podejmowania działań interwencyjnych poprzez rząd – nawet w mateczniku kapitalizmu, jakim były Stany Zjednoczone – stanowił szok wywołany Wielkim Kryzysem z roku 1929. Mimo, że jak wykazał Milton Friedman, wymiar zapaści gospodarczej nie był wcale wywołany nadmiarem wolnego rynku, tylko jego ograniczeniem poprzez System Rezerwy Federalnej i działaniami i zaniechaniami jego urzędników, winą za wszelkie zło obarczono wolny rynek.
Po II Wojnie Światowej praktyka gospodarcza większości państw pozostała ostatecznie zdominowana poprzez teorię interwencjonizmu, której patronował John Keynes. Najbardziej istotnym elementem myśli Keynesa było wyznaczonie celowości dużego poszerzenia zakresu oddziaływania państwa na gospodarkę i jej kontrolowania przez administrację publiczną oraz odrzucenie prawa Saya i oparcie teorii ekonomii na, uznanej za jedną z „pierwszych zasad" ekonomii, zasadzie wydajnego popytu. Ale dla uzyskania optymalnego efektu, Keynes prawo Saya najpierw zniekształcił, żeby móc je łatwiej „odrzucić". Jak pisze Nelson Hultberg „zmajstrował kukłę, którą potem znokautował". Say głosił, że produkcja jest przyczyną konsumpcji, a nie na odwrót, w tym sensie, iż najpierw muszę coś wyprodukować bym mógł stać się konsumentem innych towarów o wartości równej tych wytwarzanych przeze mnie. Jeśli jestem producentem zboża, to wartość wyprodukowanego przeze mnie zboża określa posiadają „wartość" jako konsumenta usług transportowych, ubrań, czy rozrywki. Prawo to rozpatrywane łącznie z teorią pieniądza i kredytu Ludwiga von Misesa ujawnia, że rozumowanie Keynesa o możliwości wywoływania wzrostu gospodarczego poprzez wpompowywanie w gospodarkę pieniądza, którego ilość przekracza wzrost siły nabywczej ludzi, jest kompletnie błędne, gdyż ceny towarów i usług wzrosną proporcjonalnie do wzrostu podaży pieniądza, co produktywnie zneutralizuje efekt zwiększenia ilości pieniędzy w obiegu. Ale Keynes w roku 1914 jako redaktor naczelny Economic Journal rozprawił się krytycznie z wydanym dwa lata wcześniej w Niemczech Traktatem o pieniądzu i kredycie von Misesa nie znając istoty tej książki (sic!!!) Dopiero po latach przyznał bowiem, iż „po niemiecku rozumiem wyłącznie to, co już wiem, dlatego świeże idee demonstrujene w tym języku są mi raczej niedostępne, ze względu na barierę językową". A jako że idee von Misesa były świeże, to Keynes dyskredytował je, choć „były mu raczej niedostępne z uwagi na barierę językową". W taki oto, dość hucpiarski sposób wykuwała się nowa teoria, która miała jednak znaczny popyt ze strony polityków marzących o rozszerzeniu zakresu własnej władzy oraz makro ekonomistów, którzy, podobnie jak Keynes szybko zrozumieli, iż za jej sprawą będą mogli się łatwiej dostać na salony władzy. Tym pierwszym trudno się zresztą dziwić. Dzięki niej mogli zawłaszczyć nowy obszar intensywności, wejść na pole dotąd dla działalności państwa, a więc i ich samych, opatentowane. W ten sposób zwiększał się zakres ich uprawnień i możliwości. Działania, które kiedyś musiałyby spotkać się z naganą otrzymały powszechne przyzwolenie. Dla większości polityków nowa teoria okazała się przysłowiową „gwiazdką z nieba". Ekonomiści także poczuli się bardziej niezbędni. Wolny rynek mógł bowiem obejść się bez ich obszernego udziału. Interwencjonizm, z natury o niemało bardziej niełatwy, tworzył obszerniejsze możliwości budowania nowych modeli, tabel i wykresów. Ich biegłość w manipulowaniu globalnym popytem była politykom jednakowo potrzebna jak afrykańskim wodzom potrzebni byli czarownicy – zaklinacze deszczu.
Ciężar walki z interwencjonizmem państwowym wzięli wówczas na siebie właśnie Ludwig von Mises – z którego pracami tak nieelegancko obszedł się John Keynes – i Friedrich August von Hayek. Byli to ekonomiści z uniwersytetu w Wiedniu, którzy na własnej skórze zdążyli przed drugą wojną światową poznać smak etatyzmu. Uciekając przed faszyzmem schronili się najpierw w Szwajcarii, a następnie w Stanach Zjednoczonych. Stworzyli tak zwaną szkołę austriacką w ekonomii. George H. Nash utrzymuje, iż ich emigracja z Europy Środkowej była rozstrzygającym wydarzeniem w intelektualnej historii naszych czasów. Wypada zgodzić się z tym twierdzeniem, gdyż wkładu, jaki wnieśli oni w rozwój liberalnej filozofii wolności rzeczywiście nie sposób przecenić. W roku 1949 ukazała się książka Mises’a Human Action. Seymour E. Harris nazwał ją „Manifestem Kapitalistycznym".
Mises bronił konwencjonalnego kapitalizmu wolnorynkowego i jego podstaw filozoficznych przed atakami entuzjastów interwencjonizmu państwowego. Jego zdaniem „interwencjonizm nie jest systemem ekonomicznym, to znaczy nie jest metodą umożliwiającą ludziom osiąganie celów gospodarczych. Jest on zaledwie zbiorem procedur utrudniających funkcjonowanie gospodarki rynkowej, a w rezultacie niszczących ją. Przeszkadza on produkcji i ogranicza możliwości zaspokajania potrzeb. Nie czyni on ludzi bogatszymi, lecz biedniejszymi". Oczywiście, działania interwencjonistyczne państwa mogą poprawić na jakiś czas sytuację wybranej grupy społecznej, jednak za każdym razem dzieje się to kosztem innych grup i jednostek. Wbrew twierdzeniom wielbicieli interwencjonizmu państwowego zwalczających podstawowe zasady kapitalizmu, to nie partykularne interesy najróżniejszych grup społecznych wymagają gospodarki wolnorynkowej, ale dobro ogółu. To nie prawda, że zwolennicy gospodarki wolnorynkowej są obrońcami egoistycznych interesów bogatych – pisał von Mises. To właśnie partykularne interesy przedsiębiorców nie dających sobie rady z zaspakajaniem potrzeb konsumentów, domagają się interwencjonizmu w obronie przed konkurencją bardziej skutecznych i intensywnych ludzi. Gdyby działania interwencyjne państwa nie kończyły się korektą cen rynkowych, cały ten interwencjonizm nie miałby najmniejszego sensu. Jest on podejmowany po to właśnie, aby skorygować rezultaty rynkowego prawa popytu i podaży i poprawić pozycję tych, którym działanie tego prawa nie przynosi satysfakcjonujących rezultatów. Zostają oni w jakiś sposób przez państwo uprzywilejowani. A przecież różnorodne przywileje posiadają wartość jedynie wtedy, gdy przynoszą korzyść jakiejś mniejszości, a tracą ją, gdy stają się ogólnodostępne. Poszczególne działania interwencjonistyczne są więc prawidłowe dla wąskich grup beneficjantów. Dlatego państwo musi podejmować dużo działań interwencjonistycznych, żeby zaspokoić interesy jak najwięcej grup. Każda z tych grup coś zyskuje w wyniku jakiegoś działania państwa, lecz traci w wyniku innych działań, które uprzywilejowują inne grupy.
Mises rozpatrywał poczynania interwencjonistyczne nie tylko z punktu widzenia ich skutków ekonomicznych dla gospodarki, lecz także z punktu widzenia ich skutków politycznych dla demokracji. „Według idei tkwiącej u podstaw władzy reprezentacyjnej, członkowie parlamentu mają reprezentować cały naród, a nie poszczególne regiony, czy partykularne interesy grup wyborców". Jednak „parlamenty krajów interwencjonistycznych całkowicie odbiegają od tego ideału ( ) Każda zaproponowana ustawa i każdy przedsięwzięty krok wykonawczy osądzane są poprzez polityków jedną miarą: co to daje moim wyborcom i grupom nacisku, od których zależę?" W ten sposób „interwencjonizm przeistoczył rząd parlamentarny w rząd lobbystyczny". Mises twierdził także, że podejmowanie działań interwencjonistycznych w imię utrzymania stałego poziomu zatrudnienia dla podtrzymania koniecznego poziomu popytu jest bezsensowne ekonomicznie. Wydatki rządowe mogą co najmniej stworzyć „inne" miejsca pracy, lecz nie „uzupełniające" miejsca pracy, gdyż rząd dostarczając funduszy potrzebnych do stworzenia jakichś miejsc pracy przez opodatkowanie obywateli albo pożyczki publiczne „z jednej strony znosi tyle miejsc pracy, ile buduje z drugiej". Mises uważał, iż „interwencjoniści nie podchodzą do studiów nad sprawami ekonomicznymi z naukową bezstronnością. Większość z nich kieruje się zawistnym oburzeniem na tych, których dochody są obszerniejsze aniżeli ich własne. Ta stronniczość zapobiega im dostrzeżenie spraw takimi, jakimi one naprawdę są. ( ) W oczach interwencjonistów już samo istnienie zysków jest godne potępienia. Mówią o zysku, lecz nie zajmują się wcale jego potrzebnym przeciwieństwem, czyli stratą. Nie potrafią zrozumieć, iż zyski i straty to instrumenty, dzięki którym klienci trzymają konkretnie w ryzach wszystkie działania przedsiębiorców". To właśnie mechanizm zysku i strat ponoszonych poprzez przedsiębiorców czyni z kupujących, których rynek nie może zmusić do wybierania dóbr i usług dostarczanych przez określonego przedsiębiorcę, najwyższym arbitrem w stosunku do tych przedsiębiorców. Równocześnie mechanizm zysku i straty „odbiera materialne czynniki produkcji z rąk niewydajnych i oddaje je w ręce bardziej wydajnych".
Wobec takiej potęgi faktów zastanawiające jest, zdaniem Misesa, dlaczego zwolennicy interwencjonizmu z takim uporem tkwią przy swoich przekonaniach. Odpowiedzi na to pytanie szukał autor Human Action w ludzkiej psychice. Podkreślał, iż źródłem cierpienia wielu ludzi jest to, iż sprawy nie zawsze toczą się po ich myśli. Człowiek rodzi się jako aspołeczne, egoistyczne stworzenie i dopiero z czasem uczy się, iż jego wola i zapotrzebowania nie są jedynymi na świecie i żeby zaspakajać swoje zachcianki musi produkować konsensus z innymi ludźmi. Niektórym to się jednak wyjątkowo nie podoba. Uważają oni, że zasługują na więcej otrzymują. Społeczeństwo nie spełnia ich pragnień. Każdy dzień przynosi takiemu „zarozumialcowi" kolejne rozczarowania. W ich efekcie ucieka on w marzenia o świecie, w którym liczy się jedynie jego własna wola. „W tym sekretnym świecie neurotyk staje się dyktatorem". W swoim umyśle uzurpuje sobie prawo bycia władcą absolutnym i decydowania o wyborach innych ludzi. „Psychiatrzy określiliby jego stan jako megalomanię". Oczywiście w państwie demokratycznego kapitalizmu, które kieruje się zasadami gospodarki rynkowej, wola takiego neurotyka nie ma szans na realizację. Stąd jego poparcie dla państwa – dyktatora, które zrealizować ma jego neurotyczne marzenia o świecie ułożonym według jego własnego planu. Opozycja wobec wolnego rynku „nie jest więc konsekwencją rozumowania, lecz patologicznego nastawienia umysłowego – urazy i neurotycznego zaburzenia, które można nazwać kompleksem Fouriera". Zwolennicy interwencjonizmu to ludzie, którym się nie powiodło w świecie konkurencji wolnorynkowej, tak, jakby sobie tego życzyli. Uciekają więc do „zbawczego kłamstwa" interwencjonizmu, które pociesza ich za przeszłe niepowodzenia i generuje iluzje przyszłych sukcesów. Dzięki niemu znajdują uzasadnienie swoich niepowodzeń, za które mogą obwinić niedoskonałe społeczeństwo. „Neurotyk nie odstępuje więc od swego „zbawczego kłamstwa" i kiedy musi wybierać pomiędzy nim i logiką, woli poświęcić logikę".
Znamienne wydaje się, że przed intelektualnym dorobkiem Misesa głowę pochylali także Jego ideowi przeciwnicy. Zdaniem Oskara Lange, choćby „socjaliści powinni być wdzięczni profesorowi Misesowi, który w ich sprawie odegrał rolę advocatus diaboli. Wyzwaniem swym zmusił ich bowiem do zrozumienia całej doniosłości zagadnienia rachunku ekonomicznego w gospodarce socjalistycznej ( ) W obszernej hali Centralnego Urzędu Planowania w państwie socjalistycznym posąg profesora Misesa powinien stanąć jako dowód wdzięczności za wyświadczoną przez niego wielką przysługę ( ) Obawiam się tylko, że profesor Mises byłby niezbyt zachwycony tego rodzaju dowodem należnej mu adekwatnie wdzięczności".
Dzisiejsi wyznawcy Misesa lubują się w podkreślaniu Jego przewag nad Adamem Smithem. Ale to trochę tak, jakby dzisiejsi fizycy dziwowali się, iż Newton nie zbudował od razu rakiety. Choć liczne spostrzeżenia Misesa wydają się bardziej dojrzałe od tych, które wcześniej wygłaszał autor Bogactwa narodów, to zaryzykuję tezę, że bez prac wyśmienitego Szkota, jak nazywają Smitha niektórzy historycy, mogłoby nie być tak znamienitych prac wspaniałego Austriaka –jak należy nazwać Misesa.
W uznaniu dla Jego dorobku, w nieustającym oczekiwaniu na zapowiedziane poprzez Instytut Misesa polskie wydanie Human Action, solidnie ściskając kciuki za sukces tego edytorskiego przedsięwzięcia, gorąco polecam, póki co, Autobiografię – istotnie autorom polskiej wersji edytora Word z firmy Microsoft, by nie zmieniał samoczynnie „Misesa" na „Milesa".
Robert Gwiazdowski