Kobiety z kart tej książki nie przypominają świętych z klasycznych żywotów – żadnego wzroku patrzącego tylko w niebo. To postacie z krwi i kości, czasem wybuchowe, figlarne, z ciętym językiem, pełne determinacji. A jednak święte! I nam – tak jak autorce – zdolne pomóc w drodze do świętości. Zanurzając się w Zuchwałej księdze…, odkrywamy święte z przeszłością, co jest wyjątkowo pomocne i jednocześnie uwalniające. Czasami, żeby zwrócić na coś uwagę, potrzebujemy w życiu znikomego szoku. Nie za dużo. Wulgarność sama w sobie zapobiega bogatą i otwartą komunikację. Jednak nieoczekiwana złośliwość kryjąca się w słowie ‘zuchwały’ przyciąga naszą uwagę i wierz mi, kobiety na tych stronach zasługują na naszą uwagę. Niezaprzeczalnie przyciągnęły moją. Jako młoda kobieta żyłam w błędnym przekonaniu, iż podążanie drogą świętości oznacza nudne życie wypełnione długimi okresami kontemplacji i ciszy. Tęskniłam za znalezieniem przykładów do naśladowania, które żeby odzwierciedlały moje podejście do życia – święte głośno się zaśmiewające, o ostrym języku niejednokrotnie wpędzającym je w kłopoty, kobiety nielękające się bycia sobą i wyrażenia tego, co myślą, choćby jeśli to miałoby zburzyć porządek rzeczy. Fragment książki W skrócie: 11 rozdziałów, prezentujących sylwetki inspirujących świętych – nieświętych, m.in.: św. Teresa z Ávili, św. Joanna d’Arc, św.