Im większą część paczki papierosów zajmują zniechęcające do palenia napisy i zdjęcia, tym częściej rzucam palenie. Nie chodzi o przekaz, że choroby serca, impotencja i bolesna śmierć, ale o estetykę: nie mogę znieść braku poszanowania dla projektu graficznego. Przecież takie kółko na Lucky Strike’ach to arcydzieło. Albo wielbłąd Cameli, tancerka na paczce Gitanes’ów, napis Marlboro.
“Papierosy” to opowieść, która żywi się ogniem. Pieczołowicie skręcone ze sobą odcinki, migawki i strzępy pamięci układają się w osobistą historię, przefiltrowaną przez masową wyobraźnię, emigrację i dziejowe przełomy. Ta pisana poprzez kilkanaście lat – tylko w okresach, w których Autor rzucał palenie – książka, miewa fason opowieści wprost ze skraju wytrzymałości. Zawiera relacje z dziesiątek klęsk, lecz i jedną wiarę – w wolność, która jest jak oddech.